
WOJCIECH ŻOGAŁA:
LUBIĘ ROBIĆ COŚ OD PODSTAW
- Zaczynamy pierwsi, kończymy ostatni, a wszystko ma być gotowe na rano - tak o pracy scenografa mówił na LAF Wojciech Żogała, autor scenografii do wielu filmów, laureat Orła za scenografię do "Bo we mnie jest seks".
Z widzami spotkał się po projekcji filmu "Zupa nic" (reż. Kinga Dębska). Swoją wypowiedź okrasił wieloma zdjęciami, dzięki którym mogliśmy zobaczyć, jak stacja benzynowa w małej miejscowości w Polsce zamienia się w węgierskie przejście graniczne albo jak zrobić Balaton w Polsce.
- Zaczynamy od szukania obiektów i ruszamy w Polskę z reżyserem i operatorem oraz kimś z produkcji - mówił Wojciech Żogała. Wyjaśnił, że na planie często trzeba coś usunąć, zaciemnić, zakryć czy nawet poprawić komputerowo.
- Ja nie pracuję sam. Mam do dyspozycji dekoratora wnętrz, drugiego scenografa, asystentów, ekipę do budowy dekoracji - mówił Żogała podkreślając, że niemożliwe jest, aby sam był obecny codziennie na planie zdjęciowym.
- Lubię robić coś od podstaw - przyznał Wojciech Żogała. Pokazał przykłady mieszkania, które urządzał, rekwizytorni, wnętrz prywatnych kolekcjonerów, którzy żyją z wypożyczania przedmiotów typu lampy, stoły, szafki, dywany itp. - W razie czego mogliśmy liczyć na dziadka naszej dekoratorki wnętrz, którego mieszkanie się nie zmieniło od lat 70-tych.
- Trzeba pamiętać, że na planie musimy się zmieścić z kamerą, oświetleniem itp., więc ważny jest komfort w budowaniu dekoracji.
- Największa trudność w pracy scenografa? Brak pieniędzy - przyznał Żogała. Dlatego jedną ze scen w samolocie kręcili w starym i zmurszałym samolocie wojskowym.
- Wojciech Żogała barwnie opowiadał i pokazywał na zdjęciach, jak kręci się sceny prowadzenia auta, jak powstaje śnieg, jak jest tworzona tapeta ścienna (gdy tej właściwej jest tylko kawałek) i dlaczego zwykle w budowanych pomieszczeniach nie ma sufitów.
To była krótka, ale intensywna lekcja pracy scenografa. Dziękujemy.